5 września 2014

Jesień to czas zmian

Źródło
Wrzesień od zawsze był dla mnie ważny. Na początku wiązało się to przede wszystkim z powrotem do szkoły. Nie byłam jak inne dzieciaki i czekałam na ten moment. Wakacje nudziły mi się gdzieś w połowie, miałam za dużo wolnego czasu i chciałam już wrócić do lekcji. Oczywiście, że narzekałam na prace domowe i nauczycieli, ale jednak lubiłam chodzić do szkoły. Niesamowitą przyjemność sprawiało mi chodzenie z Mamą po sklepach i kompletowanie wyprawki. Kolorowe okładki zeszytów, nowe pióro, naklejki, brokatowe długopisy i neonowe zakreślacze...
No dobra, przyznam się Wam do czegoś. Mimo że jestem już studentką, nadal mam słabość do ładnych rzeczy. Szczególnie tych z działu papierniczego. Niedawno, cała w skowronkach, pochwaliłam się Mamie taśmą samoprzylepną w biedronki, którą kupiłam w Empiku. Podsumowała mnie jednym zdaniem: "Ale Ty jesteś dziecinna'... Nie do końca się z Nią zgadzam, ale coś w tym jest.
Od kilku lat jednak wrzesień i początek jesieni to dla mnie nie tylko początek roku szkolnego czy akademickiego. To początek w ogóle. We wrześniu nachodzą mnie myśli o zmianach, typowe dla okresu noworocznego i wszędobylskich postanowień i wyzwań stawianych sobie na kolejny rok. Ja takich postanowień w styczniu nie czynię, za to zmiany i nowe pomysły najchętniej wprowadzam w życie właśnie na jesieni.
Nie wiem czy jest to związane ze zmieniającym się krajobrazem za oknem - zielona trawa zaczyna przybierać żółty, sprany odcień, a liście nad drzewach w zastraszającym tempie zmieniają barwę na ciepłe pomarańcze i czerwienie. A potem lecą na łeb, na szyję i kruszą się pod butami w czasie jesiennych spacerów. A może to sprawka wakacji, po których pierwszy raz idziemy do nowego liceum albo na studia i wszystko będzie dla nas nieznane. To świetna okazja, żeby coś zmienić i pokazać się nowym znajomym w zupełnie innej strony. Nie będą oceniać, bo nie wiedzą jacy byliśmy jeszcze dwa czy trzy miesiące temu.
Jedno jest pewne. Każdy moment jest dobry na zmiany. Ponadto zmiany są dobre. Każdy potrzebuje czasem jakiejś odmiany, a początek jesieni to dobry impuls.
W tym roku zmieniłam fryzurę. Drastycznie, bo z włosów do łopatek zostały mi kosmyki sięgające nieco poniżej brody. Poza tym jestem pełna zapału i energii do nowych wyzwań. Intensywnie myślę nad tym co zrobić ze swoim życiem: w co warto zainwestować, a co odpuścić.
I wiecie, mimo że jesień bywa nieprzewidywalna i zdarza się, że pada przez cały tydzień, a my narzekamy, że mokro, że brzydko i szaro, to lubię to. Jasne, przyznaję bez bicia, jestem tą osobą, która marudzi, że za zimno, za ciepło, że pada albo że świeci słońce, ale tak już mam. Nie warto się przejmować, bo w głębi duszy lubię odgłosy burzy, ciepłe swetry i szaliki luźno zawiązane na szyi. Lubię to, że mogę bez obaw ubrać się na cebulkę i nie będę musiała niczego zdejmować, bo będzie idealnie i że w czasie deszczu, słuchając kropel spadających za oknem mogę czytać książkę pod kocem.

Lubię jesień!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz