6 stycznia 2016

Nowy start - postanowienia noworoczne w praktyce


Ostatnio wyjaśniłam Wam moje podejście do postanowień noworocznych - klik. Zapraszam do nadrobienia, bo ukryłam tam dla Was życzenia prosto z serduszka! :) Jednak dla przypomnienia: staram się robić bardzo przemyślane postanowienia noworoczne. Żadne tam wyświechtane frazesy o schudnięciu x kg, przebiegnięciu maratonu, mimo że męczę się podbiegając do autobusu czy znalezieniu księcia na białym koniu. Stawiam na ważne sprawy, rozwój i spełnianie małych marzeń, które ciągle odkładam na później. Staram się pracować nad tym, kim chciałabym być w przyszłości i chcę zmieniać świat zaczynając od siebie :)
Zanim przejdę jednak do postanowień spróbuję krótko podsumować poprzedni rok. Na początku musicie wiedzieć, że mam krótką pamięć. Nie powiem Wam kiedy dokładnie byłam na wakacjach ani ile dni spędziłam w Zakopanem na Sylwestrze. Nie wiem ile kosztowały bilety do ZOO we Wrocławiu ani na pociąg. Nie pamiętam jakie dostałam prezenty urodzinowe ani nawet jak dokładnie spędziliśmy poprzednie święta. Pamiętam za to dobre, krótkie chwile, które sprawiły, że jestem szczęśliwa.
Sylwester z Ukochanym i przyjaciółmi. Uczucie ulgi, gdy dojechaliśmy na wakacje w Mikołajkach. Ten poranek, kiedy pierwszy raz założyłam na palec pierścionek zaręczynowy wychodząc na miasto. Pierwszy samodzielnie ugotowany obiad, który D. pochwalił. Pierwszy samodzielnie ugotowany obiad, który TAK BARDZO mi smakował. Te spojrzenia, kiedy razem z Perełkami Tytanów szłyśmy przez całe boisko w swoich strojach. Śmiech Ali, kiedy razem się bawimy. Pierwsze pięknie wykonane paznokcie hybrydowe (serio!). Znajomi, którzy chwalą mojego bloga. Pochwała z ust nauczyciela. Indeks oddany w pierwszym terminie. Świetna książka, o której nie mogę przestać myśleć. Poranki, kiedy budzimy się razem.  Gorące kakao, które D. robi najlepiej na świecie.
Te najpiękniejsze wspomnienia to krótkie momenty, kiedy czujemy się naprawdę szczęśliwi :)
Wracając do postanowień noworocznych - tym razem większość z nich, to nie nagłe zrywy, ale rzeczy, nad którymi pracuję od kilku miesięcy. Rzeczy, które rozwijam i na których staram się maksymalnie teraz skupić. Chociaż nie wszystkie ;)

  • Zadbam o większą jakość życia - pod każdym względem. Chcę nauczyć się mądrze oszczędzać i dokonywać wartościowych wyborów. Nie tylko w zakresie zakupów, ale również spędzania wolnego czasu czy kontaktów towarzyskich. Na pierwszy ogień idzie zakupowy detoks do końca marca, czyli ban na nowe ubrania, buty i kosmetyki. Wyjątek stanowią rzeczy, które będą potrzebowały natychmiastowego zastępstwa, jak np. podarte spodnie czy zepsute kozaki. Albo żel pod prysznic czy dezodorant. Kosmetycznie chcę przede wszystkim pozbyć się zapasów, jakie w ostatnim czasie pojawiły się na moich półkach i trzymać się sprawdzonych produktów. Jeśli chodzi o mój wolny czas, to chciałabym więcej czytać, bo wiem, że mogłabym oraz chcę nadrobić trochę zaległości filmowe (chociaż o ten punkt doskonale dba mój Narzeczony ;)). Mam ochotę wciągnąć się w jakiś serial, bo dawno nic takiego nie oglądałam, jeśli polecacie coś fajnego dajcie znać!
  • Odszukam swoją największą pasję i zadbam o swój rozwój - brzmi strasznie głupio, nie? Ale odkąd przestałam tańczyć nie wiem co jest moją pasją. Lubię czytać i pisać, piec ciasta i ciasteczka (szczególnie babeczki!), czasem robię makijaże, a ostatnio zabrałam się za manicure hybrydowy. Uwielbiam też rozmawiać z ciekawymi ludźmi, a poza tym moje zainteresowania krążą również wokół organizacji wesel (i to nie tylko ze względu na przygotowania własnej uroczystości ;)). Patrząc na to z boku, to jakoś można to połączyć, ale chciałabym obrać jeden konkretny kierunek i chociaż w jednej rzeczy być perfekcyjna - być "mistrzem w swoim fachu" ;) Ponadto wizja zbliżającej się obrony nasuwa mi na myśl jedno, dosyć ważne pytanie: "Patka, co chcesz zrobić ze swoim życiem?", a ja cichutko płaczę i nie wiem co odpowiedzieć. Wiecie, moi znajomi mają plany związane z kierunkiem studiów, pracą, wyjazdami, czymkolwiek, co nada ich życiu jakiś kierunek, a ja siedzę w domu i po prostu nie wiem. Strasznie frustrujące dla osoby, która potrzebuje, żeby coś działo się w jej życiu.
  • Zadbam o moich przyjaciół i bliskich - tak po prostu. Obiecuję sobie (i Wam :*), że znajdę więcej czasu na spotkania i pogaduszki. Po warunkiem, że i moi znajomi znajdą czas dla mnie. Poprzedni rok upłynął pod znakiem "dobra, dobra, to ja się odezwę" i tak czekam na niektóre kawki i herbatki od dwóch czy trzech miesięcy. Poza tym chcę tak się zorganizować, żeby mieć więcej czasu na odwiedziny u babci, a może nawet spróbuję się przełamać i od czasu do czasu do kogoś zadzwonić :)
To najważniejsze cele na ten rok. Rzeczy, nad którymi chcę pracować i zmienić je w codzienność. W nowiutkim, specjalnym zeszycie na 2016 rok wszystko już spisałam, razem z planem jak się do tego zabrać. Polecam taki zeszyt jako niezły motywator - zeszłoroczny egzemplarz nosiłam ze sobą wszędzie i często zapisywałam tam nowe pomysły albo po prostu myśli zaprzątające głowę. Po krótkiej sesji nad tym zeszytem czułam ogromną ulgę i od razu nabierałam ochoty do pracy. O innych zaletach tego zeszytu na pewno jeszcze wspomnę ;)

A jak postanowienia noworoczne wyglądają u Was? Jakieś plany na ten rok czy zupełnie to do Was nie przemawia? :)

____________________ 

Spodobał Ci się post? 

 Obserwuj mnie na Facebooku, Bloglovin i Instagramie 

   photo eb6c52ee-49d5-4502-931c-b172004e37d9_zps95768ea8.png photo 2e589100-882d-4dc1-8f0a-506fabf2170c_zpsf92bc34c.png photo 95de5575-1741-4270-ae6e-0453807dd415_zps617a52c0.png

1 stycznia 2016

Postanowienia noworoczne w teorii


No i się zaczęło! "Nowy rok - nowa ja", "od jutra biegam 10 km dziennie", "do wakacji schudnę x kg", "zacznę czytać więcej książek", "znajdę chłopaka"... Znacie to?
Żeby nie było, kiedyś również robiłam sobie takie postanowienia noworoczne i zawsze kończyło się na tym, że z roku na rok moje cele były identyczne. Styczniowy zapał niestety powoli mijał, w okolicach maja-czerwca przypominałam sobie o wszystkich zadaniach, w wakacje starałam się coś zrealizować, bo wiadomo - dużo wolnego czasu, ale na jesieni znowu wszystko brało w łeb, a w Sylwestra zamiast świętować, myślałam o kolejnym roku niezrealizowanych marzeń.
Od kilku lat do tematu postanowień noworocznych podchodzę z  dystansem: trochę się czaję, zapisuję, zmieniam, analizuję kilka razy, zastanawiam się czy to na pewno TO. Boję się porażki, bo to trudne uczucie zawieść samego siebie. Ciężko przyznać się przed sobą, że nie dałam rady, nie udźwignęłam własnych wymysłów, że jestem taka słaba i jednak się złamałam.
A jednak wyciągnęłam kilka wniosków z tych wielu lat porażek i przestałam szukać szczęścia tam, gdzie go nie ma. Owszem byłabym bardziej zadowolona mając płaski brzuch i przynajmniej 8 kg mniej, ale skoro do tej pory wizja fajnej dupeczki w lustrze nie zdeterminowała mnie na tyle skutecznie, żeby wziąć się za siebie na poważnie, to znaczy, że nie jest mi tak źle we własnej skórze. Zamiast nakazywać sobie codziennie bieganie maratonów i żywienie się liściem sałaty, wolę skupić się na wprowadzeniu drobnych zmian w jadłospisie i zacząć od wypijania szklanki wody z cytryną każdego dnia po przebudzeniu, bardziej dla zdrowia niż świetnej figury. Skoro wiem, że w ciągu roku czytam około 20 książek, to nie porywam się nagle na 52 (chociaż bardzo bym chciała :)). Zamiast tego ograniczam oglądanie telewizji, żeby znaleźć czas na inne rozrywki. A zamiast obietnicy regularnej nauki, która nigdy nie była nawet bliska realizacji, postanawiam, że chociaż nie będę zostawiała wszystkiego na ostatni wieczór przed deadlinem.
Powiecie, że to pójście na łatwiznę i nie stawiam sobie żadnych wyzwań? Nie do końca. Stawiam sobie takie wyzwania, którym mogę podołać. Żeby w przyszłym roku pójść o krok dalej i zmotywowana sukcesem jednak spróbować przeczytać więcej książek, bo przecież teraz, po ograniczeniu telewizji, pochłonęłam ich o połowę więcej niż zwykle.
Ale postanowienia noworoczne to dla mnie nie tylko "policzalne" zadania do odhaczenia: biegać 3 razy w tygodniu - check, obejrzeć wszystkie odcinki "Gry o tron" - check, schudnąć 5 kg do końca marca - check. To praca nad sobą, a dokładniej praca nad własną głową. Wytrwałość w pokonywaniu przeszkód, odwaga do bycia sobą, zmiana nawyków czy stereotypowego myślenia.
Zmiana stylu życia zamiast zmuszania się do czegoś.
Zmiana siebie, a nie innych.
To dążenie do realizacji własnych marzeń: kim chcę być, co chcę robić w życiu, co chcę osiągnąć.

Ten post miał być spisaniem moich tegorocznych postanowień. Zamiast tego wyszedł mi "teoretyczny" post na temat noworocznych celów, dlatego następnym razem przejdziemy do praktyki :)

Na koniec chciałabym życzyć wszystkim Czytelnikom i Przyjaciołom samych najlepszości w Nowym Roku. Mnóstwa szczęśliwych chwil, bo to one budują nam obraz szczęśliwego życia, ogromu sukcesów w życiu prywatnym i zawodowym. Powodzenia w szukaniu i realizowaniu życiowych pasji oraz planów na życie. Przyjaciół i rodziny, którzy zawsze będą blisko i będą Was wspierać w każdej chwili. Zdrowia i sił, aby dać radę wszystkim swoim planom.
Wszystkiego dobrego!
____________________ 

Spodobał Ci się post?

Obserwuj mnie na Facebooku, Bloglovin i Instagramie 

   photo eb6c52ee-49d5-4502-931c-b172004e37d9_zps95768ea8.png photo 2e589100-882d-4dc1-8f0a-506fabf2170c_zpsf92bc34c.png photo 95de5575-1741-4270-ae6e-0453807dd415_zps617a52c0.png