1 stycznia 2016

Postanowienia noworoczne w teorii


No i się zaczęło! "Nowy rok - nowa ja", "od jutra biegam 10 km dziennie", "do wakacji schudnę x kg", "zacznę czytać więcej książek", "znajdę chłopaka"... Znacie to?
Żeby nie było, kiedyś również robiłam sobie takie postanowienia noworoczne i zawsze kończyło się na tym, że z roku na rok moje cele były identyczne. Styczniowy zapał niestety powoli mijał, w okolicach maja-czerwca przypominałam sobie o wszystkich zadaniach, w wakacje starałam się coś zrealizować, bo wiadomo - dużo wolnego czasu, ale na jesieni znowu wszystko brało w łeb, a w Sylwestra zamiast świętować, myślałam o kolejnym roku niezrealizowanych marzeń.
Od kilku lat do tematu postanowień noworocznych podchodzę z  dystansem: trochę się czaję, zapisuję, zmieniam, analizuję kilka razy, zastanawiam się czy to na pewno TO. Boję się porażki, bo to trudne uczucie zawieść samego siebie. Ciężko przyznać się przed sobą, że nie dałam rady, nie udźwignęłam własnych wymysłów, że jestem taka słaba i jednak się złamałam.
A jednak wyciągnęłam kilka wniosków z tych wielu lat porażek i przestałam szukać szczęścia tam, gdzie go nie ma. Owszem byłabym bardziej zadowolona mając płaski brzuch i przynajmniej 8 kg mniej, ale skoro do tej pory wizja fajnej dupeczki w lustrze nie zdeterminowała mnie na tyle skutecznie, żeby wziąć się za siebie na poważnie, to znaczy, że nie jest mi tak źle we własnej skórze. Zamiast nakazywać sobie codziennie bieganie maratonów i żywienie się liściem sałaty, wolę skupić się na wprowadzeniu drobnych zmian w jadłospisie i zacząć od wypijania szklanki wody z cytryną każdego dnia po przebudzeniu, bardziej dla zdrowia niż świetnej figury. Skoro wiem, że w ciągu roku czytam około 20 książek, to nie porywam się nagle na 52 (chociaż bardzo bym chciała :)). Zamiast tego ograniczam oglądanie telewizji, żeby znaleźć czas na inne rozrywki. A zamiast obietnicy regularnej nauki, która nigdy nie była nawet bliska realizacji, postanawiam, że chociaż nie będę zostawiała wszystkiego na ostatni wieczór przed deadlinem.
Powiecie, że to pójście na łatwiznę i nie stawiam sobie żadnych wyzwań? Nie do końca. Stawiam sobie takie wyzwania, którym mogę podołać. Żeby w przyszłym roku pójść o krok dalej i zmotywowana sukcesem jednak spróbować przeczytać więcej książek, bo przecież teraz, po ograniczeniu telewizji, pochłonęłam ich o połowę więcej niż zwykle.
Ale postanowienia noworoczne to dla mnie nie tylko "policzalne" zadania do odhaczenia: biegać 3 razy w tygodniu - check, obejrzeć wszystkie odcinki "Gry o tron" - check, schudnąć 5 kg do końca marca - check. To praca nad sobą, a dokładniej praca nad własną głową. Wytrwałość w pokonywaniu przeszkód, odwaga do bycia sobą, zmiana nawyków czy stereotypowego myślenia.
Zmiana stylu życia zamiast zmuszania się do czegoś.
Zmiana siebie, a nie innych.
To dążenie do realizacji własnych marzeń: kim chcę być, co chcę robić w życiu, co chcę osiągnąć.

Ten post miał być spisaniem moich tegorocznych postanowień. Zamiast tego wyszedł mi "teoretyczny" post na temat noworocznych celów, dlatego następnym razem przejdziemy do praktyki :)

Na koniec chciałabym życzyć wszystkim Czytelnikom i Przyjaciołom samych najlepszości w Nowym Roku. Mnóstwa szczęśliwych chwil, bo to one budują nam obraz szczęśliwego życia, ogromu sukcesów w życiu prywatnym i zawodowym. Powodzenia w szukaniu i realizowaniu życiowych pasji oraz planów na życie. Przyjaciół i rodziny, którzy zawsze będą blisko i będą Was wspierać w każdej chwili. Zdrowia i sił, aby dać radę wszystkim swoim planom.
Wszystkiego dobrego!
____________________ 

Spodobał Ci się post?

Obserwuj mnie na Facebooku, Bloglovin i Instagramie 

   photo eb6c52ee-49d5-4502-931c-b172004e37d9_zps95768ea8.png photo 2e589100-882d-4dc1-8f0a-506fabf2170c_zpsf92bc34c.png photo 95de5575-1741-4270-ae6e-0453807dd415_zps617a52c0.png

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz