29 listopada 2014

Herba-linki #13


Dzień dobry! Przed Wami kolejna porcja ciekawych linków, zapraszam!

  1. Krótko o prawach autorskich na Facebooku
  2. Czarna lista kreskówek, czyli o absurdach w Polsce
  3. Bez sentymentów - jak łatwo pozbyć się nieprzydatnych przedmiotów
  4. Galeria niesamowitych sufitów, jakkolwiek dziwnie to brzmi - są piękne!
  5. Esemeski od mamy - mam nadzieję, że Mała Ala nie będzie przez to przechodzić ;)
Życzę miłej lektury oraz oglądania, bawcie się dobrze!

25 listopada 2014

Poradnik prezentowy, nie tylko świąteczny


Święta za miesiąc, a wraz z nimi odwieczny problem związany z prezentami. Każdy chciałby dać, i dostać, coś fajnego, przemyślanego i mieć poczucie wyjątkowości naszego podarunku.
Ale co z tego, skoro co roku w ostatniej chwili biegamy z popłochu po sklepach licząc na to, że znajdziemy coś, co się nada? Sytuacja powtarza się nie tylko w okresie świątecznym, ale również przed urodzinami, Dniem Mamy czy Dniem Chłopaka. Niedawno sama sięgnęłam dna i zdarzyło się, że przez moje prezentowe nieogarnięcie musiałam świecić oczami i tłumaczyć się, że prezent jeszcze nie doszedł, bo za późno go zamówiłam. Było mi tak głupio, że postanowiłam opracować strategię, aby nigdy więcej nie powtórzyła się żadna z powyższych sytuacji.
Mam nadzieję, że Wy również na niej skorzystacie. Zapraszam!
  1. Zapisz! - pierwszym krokiem, kiedy kupuję nowy kalendarz jest wpisanie do niego wszelkich okazji do kupowania prezentów (Dzień Babci/Mamy/Taty/Chłopaka/etc., urodziny, imieniny). Najlepiej zrobić to na stronie, na której mamy podgląd całego miesiąca lub nawet roku - wtedy z łatwością wyłapiemy ile i na kiedy dokładnie potrzebujemy prezentów.
  2. Myśl! - skoro mamy łatwy podgląd na miesiąc, zacznijmy myśleć o prezentach odpowiednio wcześniej. Nie dwa tygodnie, ale nawet miesiąc - wtedy mamy więcej czasu na przygotowanie naprawdę miłego prezentu.
  3. Obserwuj i słuchaj! - to jest nasze największe pole do popisu. Ja staram się obserwować bliskich cały czas i na bieżąco rejestrować czego im potrzeba. Jakiś czas temu wprowadziłam tę zasadę wraz z Panem nie-Mężem i dzięki temu mamy już całkiem niezłą listę prezentów, np. dla Teściowej.
  4. Pytaj! - nie nachalnie, wprost, ale dyskretnie i mimochodem podpytuj. "Jaki lubisz kolor/biżuterię?", "Co sądzisz o tej czy tamtej autorce/książce?", takie pytania nawiązujące do rozmowy nie będą podejrzane, a mogą nam bardzo pomóc w podjęciu decyzji. Gdy traficie na niezwykle oporną jednostkę, jak np. mój Pan nie-Mąż, trzeba zapytać wprost. Nie jestem zwolenniczką pytania "co chciałbyś dostać?", ale wtedy mamy pewność, że prezent będzie trafiony, a przecież chcemy, by obdarowywana osoba była zadowolona.
  5. Zapisuj! - jest to związane w powyższymi punktami. Jak tylko usłyszę albo zauważę, co mogłabym komuś podarować, od razu to zapisuję na telefonie, bo wiem, że przed świętami na pewno coś wyleci mi z głowy. W aplikacji Color Note, o której pisałam jakiś czas temu stworzyłam kilka list nazwanych imionami bliskich i tam notuję wszystkie pomysły.
Są to tylko podstawowe kroki, które sama wdrożyłam, ale dzięki temu już mam większość prezentów świątecznych z głowy, a także pomysły na inne okazje. Poza tym fajnie, gdy mamy możliwość podpytać siostrę/mamę/chłopaka obdarowywanej osoby albo zrobić burzę mózgów. Im więcej mamy pomysłów, tym łatwiej wybrać coś sensownego i stworzyć naprawdę wartościowy podarunek. Mając więcej czasu możemy również zrobić coś bardziej wyjątkowego. Wszelkiego rodzaju DIY czy prezenty kupione, ale spersonalizowane zawsze są dobrym pomysłem, ale zazwyczaj potrzebują więcej czasu na realizację. Pozostaje tylko kwestia zmobilizowania się i zamówienia/kupienia/zrobienia prezentu, ale to już indywidualna sprawa związana ze zwlekaniem do ostatniej chwili ;)
Mam nadzieję, że mój poradnik pomoże również Wam i pozwoli uniknąć "świątecznej gorączki" i nietrafionych podarunków :)

22 listopada 2014

Herba-linki #12


Cześć! To już 3 miesiące za nami, ciągle nie mogę się nadziwić, jak ten czas szybko leci. Dlatego też wybaczcie ostatnie "ciche dni", staram się poprawić. Dzisiaj zapraszam na nowe herba-linki, powoli będą pojawiać się zimowo-świąteczne motywy, bo i za oknem coraz bardziej zimowo :)

  1. Dlaczego nie warto szukać odpowiedzi w Internecie
  2. Sposoby na kreatywne spędzenie jesieni - spokojnie możemy przesunąć to również na zimę. Wreszcie coś nie tylko przyjemnego, ale i pożytecznego :)
  3. Stop impulsywnym wydatkom - mi idzie już coraz lepiej, ale wciąż się uczę. Przed świętami warto poczytać, by nie wpaść w świąteczny szał
  4. Pasmo zmarnowanych szans...
  5. Jak przegrać życie - Marta dobitnie, trochę smutno, ale jak zawsze trafnie

Ciepłego weekendu, bo pogoda ostatnio nie rozpieszcza!

15 listopada 2014

Herba-linki #11


Dzień dobry! Zapraszam na jedenaste już herba-linki!
  1. Od pewnego czasu próbuję wprowadzić nowe, zdrowe nawyki - korzyści z picia wody z cytryną totalnie mnie przekonują
  2. Okres jesień/zima to dobry czas na nadrabianie zaległości filmowych - sama chętnie korzystam z takich polecajek - tutaj znajdziecie zaskakujące filmy o miłości - kilka z nich widziałam i również polecam, resztę zamierzam sprawdzić w najbliższym czasie :)
  3. "Nasze pragnienia nie są nasze" - czego żałujemy na łożu śmierci
  4. Może warto komuś podziękować?
  5. Skoro herba-linki, to musi być coś herbacianego - cudowne zaparzacze. Podoba mi się nurek! :)

13 listopada 2014

3 powody, dlaczego nie warto porzucać swojej pasji


W życiu każdego z nas ciągle zachodzą zmiany. Idziemy do nowej szkoły, poznajemy nowych ludzi, zmieniamy styl albo zaczynamy interesować się czymś innym. Bez względu na to, jak układa się nasze życie i co się dzieje, każdy z nas powinien mieć w życiu coś stałego, coś co jest niezmienne. - pasję. Pasja, czyli to, co kochamy robić i co pozwala nam pracować nad sobą, być coraz lepszym i ciągle podnosić sobie poprzeczkę. To, co daje nam chwilę zapomnienia i pozwala dać upust emocjom, tym dobrym i, szczególnie, tym złym.
Wiadomo, w życiu dzieją się różne rzeczy i jest, jak to mówią, "raz na wozie, raz pod wozem", ale pasja powinna być tym, co trzyma nas na wozie. Co pozwala nam oderwać się od rzeczywistości i spojrzeć na problem z boku...
Dzisiaj chcę Ci powiedzieć dlaczego nie warto rezygnować z pasji i marzeń z nią związanych. 
Gdy podejmiesz nieprzemyślaną decyzję albo decyzję przemyślaną, ale podjętą pod wpływem chwilowych zmian w życiu:
  1. Poczujesz pustkę i zagubienie - nagle nie ma cotygodniowego treningu albo próby zespołu. "Co robić?" - chwilowy problem znika z prędkością światła, bo przecież teraz masz tyle czasu na imprezy/naukę/wyjście do kina. Do czasu, bo w pewnej chwili znudzą Ci się imprezy, "przyjaciele" dla których zrezygnowałeś odejdą i będziesz potrzebował przerwy w nauce do egzaminu. I wtedy co zrobisz?
  2. Będziesz tęsknić - może minąć miesiąc, dwa albo trzy lata, ale poczujesz niesamowitą tęsknotę. Zazwyczaj połączoną jeszcze z zagubieniem z pierwszego punktu. Dotknie Cię taki moment, w którym zastanawiasz się nad swoim życiem i powoli będziesz zamieniać się w smutnego, sfrustrowanego człowieka pozbawionego sensu życia. Myśli "co by było gdyby..." będą bez przerwy dźgać Cię w serce, bo wyobrazisz sobie, że gdybyś nie zrezygnował byłbyś teraz szczęśliwym, spełnionym człowiekiem sukcesu.  Po części tak jest - ludzie z pasją są szczęśliwsi i na pewno osiągają sukces, bo potrafią dążyć co ustalonego celu. Co jeszcze boli? Że właśnie tymi ludźmi sukcesu będą Twoi przyjaciele z drużyny, zespołu czy z zajęć malarstwa. To na nich będziesz patrzeć ze łzami w oczach, że osiągnęli coś, a czym Ty już możesz tylko marzyć, bo...
  3. To już nigdy nie będzie to samo - powroty są trudne i przepełnione wątpliwościami i strachem. Boisz się, że to już nie ta sama forma, że dawno nie ćwiczyłeś i już nie jesteś tak dobry jak kiedyś, że masz mało czasu i nie podołasz. To straszne, bo tak naprawdę nie ma się czego bać i trzeba spróbować, ale rzeczywiście powrót do dawnej pasji nie daje już takiego samego uczucia jak wcześniej. Jest trudniej, bo nie wierzysz już tak bardzo w siebie, bo znajomi są już level wyżej, bo teraz to już tylko takie hobby, raz w tygodniu i do domu, bo trochę brak Ci motywacji...
Porzucenie mojej pasji było jedną z najgorszych decyzji w moim życiu. Właściwie nie przypominam sobie nic innego, co tak bardzo zaprzątałoby moją głowę. Minęły dwa lata od mojej decyzji o porzuceniu tańca sportowego i od tamtej pory nie mogę znaleźć swojej drogi. Przeszłam w tym czasie przez różne zajęcia, które miały załatać dziurę, różne pomysły na to, co robić w życiu i różne projekty, które były dla mnie równie ważne. Nic nie było w stanie zastąpić tańca i teraz czuję to najmocniej...
Więc jeśli zastanawiasz się czy dzierganie sweterków ma sens albo czy bieganie za piłką to odpowiednie zajęcie dla ojca dwójki dzieci i prezesa poważnej firmy, to wiedz, że TAK.

JEŚLI W TWOIM ŻYCIU JEST COŚ, CO SPRAWIA CI CHOCIAŻ ODROBINĘ PRZYJEMNOŚCI, TO RÓB TO BEZ WYRZUTÓW SUMIENIA I RÓB TO CZĘSTO.

10 listopada 2014

Top 10 - kosmetyki do makijażu


Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam moją Złotą Dziesiątkę kosmetyków do codziennego makijażu. Zdaję sobie sprawę, że to może wydawać się dużo, ale w rzeczywistości poranny make up zajmuje mi ok. 10-13 minut. Są to produkty lekkie, więc i efekt nie jest przesadzony.

W kolejności nakładania na buzię wygląda to tak:
  1. Korektor - CATRICE Allround Concealer - użycie korektora ograniczam do minimum. Sięgam po niego, gdy pojawi się jakaś krostka lub mocne zaczerwienie. Ewentualnie, gdy pod oczami mam nieludzkie cienie. Niedawno pozbyłam się poczwórnego korektora Wibo na rzecz Catrice, ale oba produkty są dla mnie w porządku. Wydaje mi się, że Wibo lepiej kryje.
  2. Podkład - BOURJOIS Healthy Mix - pałam do niego miłością wielką i gorącą! Podkład jest lekki, dobrze się rozprowadza i delikatnie kryje. Nie tworzy efektu maski, nie podkreśla suchych skórek - dla mnie jest ideałem. Zanim został mi polecony chyba nie zdarzyło się, żebym zużyła więcej niż jedno opakowanie jakiegoś podkładu. To jest już któraś buleteczka z kolei i raczej z niego nie zrezygnuję. Jest bardzo wydajny - jedna pompka spokojnie pokryje nam ładnie całą buzię.
  3. Puder - BOURJOIS Loose Powder - odkąd poznałam sypki puder, zrezygnowałam na dobre z tych prasowanych. Jest o niebo bardziej wydajny i daje naturalny efekt. Ten trafił do mnie przypadkiem - akurat był na promocji w Rossmannie. Wracam do niego tylko, gdy jest na wyprzedaży - jest dobry, ale nie niezastąpiony.
  4. Kredka do oczu - AVON - czarna, klasyczna. Nakładam na linię rzęs, rozcieram i utrwalam pudrem. Ma intensywny kolor i posiada gumkę do rozcierania - to plus, bo nie wszystkie kredki ją mają.
  5. Perełki brązujące - AVON Glow - zastępują mi tradycyjny bronzer. Omiatam nimi skronie, krawędź żuchwy i policzki poniżej kości. Dla mocnego konturowania raczej trzeba namachać się pędzlem - mi zależy na delikatnym efekcie, więc daje radę. Wydajne, chociaż w pośpiechu często pojedyncze kulki lądując w zlewie... ;)
  6. Róż - BOURJOIS - mam go od niedawna i na początku miałam z nim mały problem. Machałam pędzlem jak głupia, a koloru nie mogłam w ogóle wydobyć. Teraz jest lepiej, przynajmniej jeśli chodzi o tę kwestię. Kolejny mankament, to rozmiar pudełeczka - mam wrażenie, że jest za małe do mojego pędzla (w zestawie jest pędzelek, ale wolę używać swojego).
  7. Cienie do brwi - CATRICE Eyebrow Set - są ze mną od początku mojej przygody z malowaniem brwi. Długo mi zajęło zrozumienie, że wyraziste brwi = wyraziste spojrzenie i wyraz twarzy, ale potem po prostu przepadłam. Set jest genialny - zawiera dwa cienie (ciemniejszy i jaśniejszy), maleńką pensetkę i szczoteczkę. Wiele przeszedł i czeka na wymianę, prawdopodobnie będzie to ten sam produkt.
  8. Szminka - MISS SPORTY Instant Lip Colour & Shine - czerwona. Cięgle szukam idealnego odcienia dla siebie, a ten jest chyba blisko. Już za pierwszym pociągnięciem daje intensywny kolor, dlatego na co dzień nakładam go pędzelkiem. Nie wysusza ust i całkiem nieźle się trzyma.
  9. Tusz do rzęs - AVON Super Shock - na zdjęciu wersja Super Shock Max. Miłość nawet większa od podkładu Healthy Mix. Używam tego tuszu od jakiś 6 lat i każdego dnia cała drżę na myśl, że kiedyś może zostać wycofany. Na zmianę używam wersji zwykłej i Max zależnie o tego, która z nich jest tańsza. To jedyny tusz, który potrafi zrobić coś sensownego z moimi rzęsami. Wydłuża, pogrubia, dodaje objętości. Moje naturalne są marniutkie: cienkie, jasne, rzadkie i tylko szczoteczka Super Shock potrafi złapać je w taki sposób, że nie tworzą trzy sklejone rzęsy na krzyż. W dodatku często dostępny za 20 zł, niekiedy nawet za 14. 
  10. Kredka na linię wodną - ESSENCE Big Bright Eyes - ostatnio krok w codziennym makijażu. Kiedyś polecano białą kredkę, aby "otworzyła" spojrzenie, teraz używa się cielistej. Ta jest całkiem w porządku, długo się utrzymuje, chociaż na mnie piorunującego wrażenia nie robi.
Napisałam, że to Złota Dziesiątka, ale jak widać nie wszystkie te kosmetyki są niezastąpione. Do najważniejszych należą podkład i tusz do rzęs. Gdy pojawi się coś równie wspaniałego na pewno zaktualizuję moją listę.

PS. Wiem, że moja kolejność używania kosmetyków nie jest "profesjonalna". Uczono mnie, że cera, oczy, a usta na końcu, ale musiałam to zmodyfikować. Po pierwsze każdy użyty kosmetyk od razu ląduje z powrotem w kosmetyczce (tak zachowuję porządek i wiem, że o niczym nie zapomnę - owszem, zdarzyło mi się zapomnieć, np. o rzęsach, bo malowałam się chaotycznie i po prosu to przegapiłam...) - dlatego po pudrze, maluję kreskę, którą znowu muszę przypudrować i od razu chowam dwa kosmetyki. Po drugie nie lubię malować rzęs, więc zawsze odwlekam to na sam koniec.
Chyba mam dziwne nawyki.

8 listopada 2014

Herba-linki #10


Dzień dobry! Zapraszam na kolejne herba-linki. Usiądźcie wygodnie - dzisiaj będzie trochę bardziej kobieco :)
  1. Szczęście może być proste
  2. Jestem wielką fanką drinków! Tutaj lista idealnych drinków na jesienne wieczory
  3. Kasia o tym, jak pozbyła się problemu "nie mam się w co ubrać" - bardzo kusi mnie taki eksperyment!
  4. O sukienkach trochę - ja swojej idealnej little black dress wciąż szukam
  5. I o filmowych kobietach - nigdy nie zwróciłam uwagi, że rzeczywiście rzadko ze sobą rozmawiają
Miłego weekendu!

3 listopada 2014

Oszukani przez życie


A wszystko przez to gimnazjum...
Nagle przychodzi taki moment, że musisz zdecydować się na liceum i profil klasy. No i myślisz o tym, że nie umiesz liczyć i nie ogarniasz co to biocenoza. Nie znasz się się bardzo na geografii ani na chemii. Fizyka to już totalny kosmos dla Ciebie, ale na coś zdecydować się trzeba... Wszyscy mówią, że klasy humanistyczne są spoko, a Ty nawet lubisz pisać i dobrze Ci to idzie. Nic to, że historyczne daty za nic nie wchodzą Ci do głowy, a ustrój polityczny w Kanadzie jest Ci zupełnie obojętny...
Idź do humana, mówili
Będzie fajnie, mówili...
Nie chodzi o to, że jesteś głupi. Lubisz matematykę i chemia też nie jest taka straszna. Z fizyki i biologii również coś ogarniasz, ale w tym wszystkim nie trafiłeś na nauczyciela, który odkryłby w Tobie potencjał. I słuchasz razem z całą klasą, że nic nie umiecie, że się nie uczycie, że sprawdziany znowu poszły tragicznie... I rzeczywiście, nie masz już ochoty uczyć się na kolejną lekcję, bo po co? I tak do niczego się nie nadajesz.
Więc idziesz do tego humana. Fajnie jest, do czasu. Nagle przychodzi matura i okazuje się, że nawet jeśli piszesz świetne wypracowania, to nic nie znaczy, bo musisz trafić w klucz. Wraz z rozterkami na temat systemu edukacji zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę chcesz być psychologiem/weterynarzem/informatykiem i musisz zdawać biologię/chemię/matematykę. Przygotowujesz się do jednego, drugiego sprawdzianu i okazuje się, że to Cię jara i wcale nie jest trudne. Ale uspokój się, gnojku... Już za późno. Trzeba było iść na inny profil, teraz nie zdążysz się dobrze przygotować. Więc dalej trzęsiesz portkami i robisz to co inni - nie wychylasz się i idziesz na jakieś beznadziejne studia dla pseudo-humanistów.
Rok wystarczył, żeby zorientować się, że to straszna lipa i trzeba uciekać. W kryzysowym momencie trafiasz na ofertę nowego super-ekstra-hiper kierunku o chwytliwej nazwie. Nikt nie wie co to, ale zapisuje się, bo profil absolwenta fajnie opisany. Kolejny rok i orientujesz się, że znowu siedzisz w jakimś gównie, po którym ciężko z pracą i kogoś poniosła fantazja, bo na uczelni są trzy podobne kierunki o trzech równie szalonych nazwach. Wszystko, żeby złapać naiwnego maturzystę, który nic nie wie o życiu.
Bo taka jest prawda, maturzysta nic nie wie.
A już na pewno nie wie, co chce robić w życiu...
Czuję się oszukana i nie wiem co zrobić ze swoim życiem.

1 listopada 2014

Herba-linki #9


Witam w kolejnej odsłonie herbalinków! Dzisiaj dalej o porządkowaniu, o urodzie i nauce, a także jeszcze halloweenowo. Marzy mi się udział w prawdziwej imprezie Halloween, przebieranej ze strasznymi przekąskami i lampionami z dyni. Ale od początku...
  1. Dlaczego warto zrobić porządek ze znajomymi z Facebooka
  2. Krem z tłuszczu tygrysa - koniecznie sprawdźcie!
  3. Na naukę nigdy nie jest za późno!
  4. Może jeszcze nie jest za późno i komuś przydadzą się halloweenowe przekąski
  5. Oraz halloweenowy piesek.
Trzymajcie się ciepło!
I koniecznie dajcie znać, co Wy myślicie o Dniu Wszystkich Świętych!