7 października 2015

INSTA-mix #wrzesień 2015

4. wieczór w hotelowym spa - pierwszy raz bez kolejek do jacuzzi czy sauny, bez przepychania się i chlapania wodą przez rozkrzyczane dzieciaki. to był relaks!
Przygotowywanie tekstów podsumowujących kolejny miesiąc zawsze jest dla mnie zimnym prysznicem pokazującym jak szybko leci ten czas. W dodatku zawsze przypomina mi o tym, że to enty miesiąc, kiedy miałam tyle planów, a zrobiłam tylko połowę (przy dobrych wiatrach). Niestety.
Jednak wrzesień był fajnym miesiącem: dużo odpoczynku, relaksu i czuję się naładowana energią do pracy w roku akademickim. Powrót na studia, przygotowywanie pracy dyplomowej i prowadzenie domu już wydaje mi się trochę szalone, ale mam w zanadrzu jeszcze kilka pomysłów. Mam nadzieję, że małymi kroczkami uda mi się większość wprowadzić w życie, bo naprawdę tęsknię za jakąś aktywnością w życiu :)

1. moja mała DUMA za każdym razem, gdy D. staje na boisku :)
Dopóki nie poznałam D. mecze piłki nożnej oglądałam przy okazji naprawdę dużych imprez, typu mundial. W dodatku niezbyt uważnie, raczej w międzyczasie pracy przy komputerze. Odkąd jednak na boisku oglądam swojego Ukochanego, zaczęłam mniej więcej ogarniać co się tam dzieje i o co w ogóle chodzi ;) A że w miarę jedzenia apetyt rośnie, to wymyśliłam sobie, że chciałabym kiedyś pojechać na jakiś duży, poważny mecz. Zaczynając lokalnie, małymi kroczkami mamy nadzieję zakończyć kiedyś na Camp Nou ;)

1/3. Mała Ala już nie taka mała, co? ;)
Codziennie zastanawiam się, kiedy zleciało te 1,5 roku, odkąd urodziła się Alicja. Z jednej strony wydaje mi się, że ciąża i poród były bardzo dawno temu (to prawda, że po narodzinach jakoś zapomina się o bólu porodowym ;)), a z drugiej nie wiem kiedy to się stało, że ten mały urwis zaczął biegać po domu i ciągle gadać coś po swojemu. Fajna sprawa, bo Ala już dużo rozumie i jest coraz bardziej samodzielna. Nic tylko wysyłaćdo szkoły! ;)


Kiedy pierwszy raz oglądaliśmy nasze mieszkanie od razu wiedzieliśmy, gdzie będzie miejsce na komputer. Stół w kuchni jest na tyle duży, a mieszkanie na tyle małe, że ten kąt wydawał się idealny. Teraz właśnie to miejsce stało się moim domowym biurem: laptop, kolorowe karteczki, puszka z długopisami i cały parapet zeszytów, gazet i innych Bardzo Ważnych Rzeczy. Żeby było przytulniej w samym rogu stawiam jakieś kwiaty - sezon jesienny nie mógł obyć się bez wrzosu, szczególnie, że w tamtym roku tak długo zwlekałam z kupnem aż w sklepach i kwiaciarniach zostały same suche gałązki ;)


Odkąd tylko pojawił się pomysł, że zamieszkamy sami, cała rodzina najbardziej martwiła się tym, jak ja sobie poradzę z gotowaniem. Nie powiem, też byłam trochę przerażona, bo do tej pory potrawy, które potrafiłam przyrządzić mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. ALE, nie taki diabeł straszny jak go malują i przez te półtora miesiąca mogę pochwalić się stuprocentową skutecznością. Niektóre rzeczy muszę lekko zmodyfikować, ale wszystko był jadalne Kotleciki, naleśniki, zupy i surówki już nie są mi straszne, a dodatkowo moja Kochana Mama również dba o mój rozwój i półka z książkami związanymi z gotowaniem ciągle się powiększa :)

____________________ 

 Spodobał Ci się post? 

 Obserwuj mnie na Facebooku, Bloglovin i Instagramie

   photo eb6c52ee-49d5-4502-931c-b172004e37d9_zps95768ea8.png photo 2e589100-882d-4dc1-8f0a-506fabf2170c_zpsf92bc34c.png photo 95de5575-1741-4270-ae6e-0453807dd415_zps617a52c0.png

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz