Źródło |
No i stało się. Okłamał mnie, ale prawda jak zawsze wyszła na jaw... Na początku znajomości powiedział mi, że nigdy nie choruje. O jaka ja byłam głupia, gdy Mu wtedy uwierzyłam.
Kiedy dwa tygodnie temu poprosił o przygotowanie Gripexu nie miałam pojęcia jak ciężki okres przede mną.
"Kochanie, a podobno Ty nigdy nie chorujesz?"
"No bo nie choruję. Choroba to jak mam 40 st. gorączki, wtedy leżę w łóżku i do niczego się nie nadaję."
Po dwóch tygodniach leży w łóżku jak warzywo, chociaż ma 36,6 st.. Ledwie słyszalnym głosem prosi, czy mogę zrobić Mu herbatkę z cytryną i sokiem malinowym. "Tylko wiesz, w tym dużym kubku.". Moje biedactwo. Ma katar i zaczynają Go boleć stawy. Biorą Go zatoki i trochę stracił smak. Ale spokojnie, propozycja wizyty u lekarza spotkała się z dość żwawą, jak na umierającego człowieka, reakcją: "A co on mi pomoże?!"...
Dlatego Drogie Czytelniczki... Cieszcie się póki: a) nie macie mężczyzny b) macie, ale nie mieszkacie razem c) macie i mieszkacie razem, ale On jeszcze nie zachorował.
Korzystajcie z życia, bo nigdy nie wiadomo, kiedy z dorosłego faceta zostanie Wam małe dziecko, które trzeba niańczyć ;)
Na otarcie łez wrzucam filmik, który pokazuje o czym mówię.
PS. Tak, mnie również złapało przeziębienie, ale to bez znaczenia. Pan nie-Mąż na pewno jest bardziej chory ;)
Jakie to życiowe... :D
OdpowiedzUsuńAle się uśmiałam :D Stasznie życiowe :)
OdpowiedzUsuń