Hej, pięknie dziś wyglądasz!
Świetnie napisałaś ostatni test!
Jesteś taka wysportowana, jak Ty to robisz?
Eee, dzi-dzięki. Tak jakoś wyszło, przypadkiem mi się udało... /głowa spuszczona, wzrok wbity w podłogę/
Znasz to? Kiedyś dokładnie w ten sposób reagowałam na komplementy. Ktoś mnie pochwalił, że jestem taka rozciągnięta, a ja nie wiedziałam co powiedzieć i próbowałam coś wydukać, że dzięki, że to nic takiego... Dzisiaj tak nie robię. Doskonale wiem, że jestem rozciągnięta i że to nie przypadek, a dziesiątki ciężko przepracowanych godzin, hektolitry potu i całe dnie z zakwasami, bólem i drżeniem mięśni. Setki powtórzeń tych samych ćwiczeń, niejednokrotnie wykonywanych ostatkiem sił...
Dużo czasu zajęło mi zbudowanie pewności siebie i odnalezienie swojej wartości. Nie było łatwo, bo przecież w naszym społeczeństwie nie wypada się pochwalić. Nie wypada przytaknąć, gdy ktoś mówi Ci, że ładnie wyglądasz. Lepiej rzucić niepewne "dzięki" i powiedzieć, że to stara sukienka. Już dziurawa i poplamiona, a w ogóle to kupiona na wyprzedaży albo po starszej siostrze...
Jakoś tak się utarło, że nie lubimy osób, które mają większą pewność siebie niż my. Dzisiaj staję przeciwko temu i apeluję, żeby ludzie przestali zaniżać swoje osiągnięcia. To, że kolokwium napisałaś na piątkę, to nie przypadek, a fakt, że solidnie się nauczyłaś. To, że masz świetne ciało, to zasługa samozaparcia i godzin spędzonych na siłowni. To, że znasz swoją wartość i nie wstydzisz się tego, to Twój atut!
Pierwszy rok na studiach był dla mnie mega intensywny. Zaangażowałam się w pracę w Samorządzie Uczelnianym i tam dostałam lekcję życia. Mnóstwo ludzi, którym się CHCE. Pewnych siebie, kreatywnych i wiedzących co chcą osiągnąć. A nawet, gdy nie wiedzieli co chcą robić w przyszłości, wiedzieli co chcą robić teraz. Byli ZAANGAŻOWANI w swoją pracę i na każdym kroku było widać, że lubią to, co robią. Nie było wyjścia, w takim towarzystwie nie można być szarą myszką, bo szybko zginiesz w tłumie i otoczenie Cię przytłoczy. I tak zaczęłam pokonywać strach przed byciem kimś, kto się wyróżnia. Zaczęłam jeździć na targi promocyjne, gdzie sama na scenie występowałam przed dziesiątkami obcych ludzi. Zaczęłam zabierać publicznie głos, otwarcie wyrażać swoje zdanie i wierzyć, że mogę zrobić COŚ DUŻEGO. Założyłam pierwszą w historii mojej uczelni drużynę cheerleaderek (sama!). Byłam zaskoczona, jak wiele dziewczyn przychodziło do mnie tańczyć. Robiłam treningi na świeżym powietrzu, kiedy pół miasteczka akademickiego przyglądało nam się z zaciekawieniem. Organizowałam i koordynowałam naprawdę duże imprezy, o których kiedyś nawet bym nie śniła... To dawało fantastycznie dużo motywacji do działania i przyjemnie łaskotało uśpioną pewność siebie: dajesz radę!, potrafisz!, możesz więcej!
Nie chodzi o to, że chcę się pochwalić, jaka to jestem hop, do przodu!. Chcę pokazać, że nawet z cichej, niepozornej dziewczyny można wyciągnąć ogromne pokłady możliwości, odkryć ukryty potencjał i wydobyć to, co najlepsze.
Nie bój się reakcji otoczenia. Jedna czy dwie osoby, którym to się nie spodoba nie mają żadnego znaczenia. Pomyśl o tych, których możesz zainspirować i którym możesz pomóc. Pomyśl o tym, jak wspaniale jest usłyszeć słowa podziwiam Cię! trzymam za Ciebie kciuki! wiem, że sobie z tym poradzisz! - kiedy usłyszałam to od swojej koleżanki (którą sama w pewnym stopniu podziwiałam) prawie miałam łzy w oczach!
Dzisiaj znam zarówno swoje mocne, jak i słabe strony. Wiem, że świetnie parkuję, ale na ulicy czasem zdarza mi się zrobić coś głupiego. Wiem, że potrafię kierować grupą, ale czasem mam problem, żeby dostosować się do czyichś wymagań. Jestem troskliwa i opiekuńcza, ale jednocześnie za bardzo pyskata. Kocham, ale jestem zazdrosna bardziej, niż bym tego chciała.
I cały czas wierzę, że kiedyś zmienię świat!
Świetnie napisałaś ostatni test!
Jesteś taka wysportowana, jak Ty to robisz?
Eee, dzi-dzięki. Tak jakoś wyszło, przypadkiem mi się udało... /głowa spuszczona, wzrok wbity w podłogę/
Znasz to? Kiedyś dokładnie w ten sposób reagowałam na komplementy. Ktoś mnie pochwalił, że jestem taka rozciągnięta, a ja nie wiedziałam co powiedzieć i próbowałam coś wydukać, że dzięki, że to nic takiego... Dzisiaj tak nie robię. Doskonale wiem, że jestem rozciągnięta i że to nie przypadek, a dziesiątki ciężko przepracowanych godzin, hektolitry potu i całe dnie z zakwasami, bólem i drżeniem mięśni. Setki powtórzeń tych samych ćwiczeń, niejednokrotnie wykonywanych ostatkiem sił...
Dużo czasu zajęło mi zbudowanie pewności siebie i odnalezienie swojej wartości. Nie było łatwo, bo przecież w naszym społeczeństwie nie wypada się pochwalić. Nie wypada przytaknąć, gdy ktoś mówi Ci, że ładnie wyglądasz. Lepiej rzucić niepewne "dzięki" i powiedzieć, że to stara sukienka. Już dziurawa i poplamiona, a w ogóle to kupiona na wyprzedaży albo po starszej siostrze...
Jakoś tak się utarło, że nie lubimy osób, które mają większą pewność siebie niż my. Dzisiaj staję przeciwko temu i apeluję, żeby ludzie przestali zaniżać swoje osiągnięcia. To, że kolokwium napisałaś na piątkę, to nie przypadek, a fakt, że solidnie się nauczyłaś. To, że masz świetne ciało, to zasługa samozaparcia i godzin spędzonych na siłowni. To, że znasz swoją wartość i nie wstydzisz się tego, to Twój atut!
Pierwszy rok na studiach był dla mnie mega intensywny. Zaangażowałam się w pracę w Samorządzie Uczelnianym i tam dostałam lekcję życia. Mnóstwo ludzi, którym się CHCE. Pewnych siebie, kreatywnych i wiedzących co chcą osiągnąć. A nawet, gdy nie wiedzieli co chcą robić w przyszłości, wiedzieli co chcą robić teraz. Byli ZAANGAŻOWANI w swoją pracę i na każdym kroku było widać, że lubią to, co robią. Nie było wyjścia, w takim towarzystwie nie można być szarą myszką, bo szybko zginiesz w tłumie i otoczenie Cię przytłoczy. I tak zaczęłam pokonywać strach przed byciem kimś, kto się wyróżnia. Zaczęłam jeździć na targi promocyjne, gdzie sama na scenie występowałam przed dziesiątkami obcych ludzi. Zaczęłam zabierać publicznie głos, otwarcie wyrażać swoje zdanie i wierzyć, że mogę zrobić COŚ DUŻEGO. Założyłam pierwszą w historii mojej uczelni drużynę cheerleaderek (sama!). Byłam zaskoczona, jak wiele dziewczyn przychodziło do mnie tańczyć. Robiłam treningi na świeżym powietrzu, kiedy pół miasteczka akademickiego przyglądało nam się z zaciekawieniem. Organizowałam i koordynowałam naprawdę duże imprezy, o których kiedyś nawet bym nie śniła... To dawało fantastycznie dużo motywacji do działania i przyjemnie łaskotało uśpioną pewność siebie: dajesz radę!, potrafisz!, możesz więcej!
Nie chodzi o to, że chcę się pochwalić, jaka to jestem hop, do przodu!. Chcę pokazać, że nawet z cichej, niepozornej dziewczyny można wyciągnąć ogromne pokłady możliwości, odkryć ukryty potencjał i wydobyć to, co najlepsze.
Nie bój się reakcji otoczenia. Jedna czy dwie osoby, którym to się nie spodoba nie mają żadnego znaczenia. Pomyśl o tych, których możesz zainspirować i którym możesz pomóc. Pomyśl o tym, jak wspaniale jest usłyszeć słowa podziwiam Cię! trzymam za Ciebie kciuki! wiem, że sobie z tym poradzisz! - kiedy usłyszałam to od swojej koleżanki (którą sama w pewnym stopniu podziwiałam) prawie miałam łzy w oczach!
Dzisiaj znam zarówno swoje mocne, jak i słabe strony. Wiem, że świetnie parkuję, ale na ulicy czasem zdarza mi się zrobić coś głupiego. Wiem, że potrafię kierować grupą, ale czasem mam problem, żeby dostosować się do czyichś wymagań. Jestem troskliwa i opiekuńcza, ale jednocześnie za bardzo pyskata. Kocham, ale jestem zazdrosna bardziej, niż bym tego chciała.
I cały czas wierzę, że kiedyś zmienię świat!
____________________
Spodobał Ci się post? Obserwuj mnie na Facebooku, Bloglovin i Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz