Co dzisiaj robiłeś? Niech zgadnę - poszedłeś na uczelnię i kilka godzin zajęć przesiedziałeś grając na telefonie albo przeglądając Suchara Codziennego na Instagramie. Ewentualnie, przy dobrych wiatrach, rozwiązywałeś krzyżówki lub sudoku. Potem wróciłeś do domu i od tamtej pory scrollujesz Facebooka albo próbujesz wbić kolejny level w nowej grze. Oglądasz "Trudne sprawy" i "Szpital" albo zbierasz się na piwko w plenerze, bo w końcu zawitała do nas wiosna. A wieczorem idziesz na koncerty, bo przecież w maju liczą się tylko Juwenalia.
A na jutro jakie masz plany? To samo co dzisiaj? Uczelnia, gry komputerowe, śmieszne koty albo jakieś filmy... Wieczorem impreza do rana, a potem znowu kac.
Powiedz, tylko szczerze, jesteś zadowolony z takiego życia? W sumie jest fajnie, beztrosko i na luzie, ale co będziesz miał z tego okresu za 5 lat? Wspomnienia? Raczej niewiele, jeśli na większości imprez urywa Ci się film. Doświadczenie? W graniu na konsoli i unikaniu odpowiedzialności na pewno. Nowych przyjaciół? Większość znika, jeśli nie imprezujecie razem co weekend.
Nie, nie mam zamiaru tłumaczyć Ci, że imprezowanie jest słabe, a gry komputerowe to strata czasu, bo tak nie jest. Ja też sporo imprezowałam (czasem nawet za tym tęsknię!) i potrafię stracić kilka dobrych godzin przed laptopem. Chodzi mi o zajęcia, jakim się oddajemy na co dzień, czym się zajmujemy, co nas pasjonuje i co dzisiaj robimy dla siebie, co może zaprocentować w przyszłości.
Podobno studia to najlepszy okres w życiu, ale przyglądając się po ciuchu moim znajomymi mam wrażenie, że sporo osób nie potrafi tego docenić. Większość z nich nie robi nic wartościowego. Przyjdą na zajęcia, często nawet w miarę przygotowani, ale zazwyczaj i tak wstydzą się udzielić publicznie, odbębnią swoje i idą do domu. Zjedzą obiad i siedzą do wieczora przy komputerze. Od czasu do czasu przeczytają może jakąś książkę, ale raczej z tych lekkich, albo obejrzą film. Dziewczyny przeglądają modę na Allegro, a chłopaki grają na konsoli. Jak spotkają się ze swoją drugą połową, to też w domu, na kanapie, bez polotu i fantazji.
Ja tak nie potrafię! W wakacje po maturze coś we mnie pękło, coś się zmieniło. Nagle dotarło do mnie, że nie chcę być tą dziewczyną, której nikt nie kojarzy i nie wie skąd się wzięła. Nie chcę być anonimowa. Nie chcę być "nijaka"...
Zaczęło się od zrobienia bucket list - listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Dużo z tych punktów było infantylnych, śmiesznych, ale oryginalnych i dających masę radości oraz poczucie robienia czegoś fajnego. W tamte wakacje pierwszy raz spróbowałam sushi, napisałam list w butelce, nałykałam się helu z balonów czy zrobiłam pyszne, domowe lody. Chociaż dzisiaj te rzeczy nie mają znaczenia, wtedy dały mi naprawdę dużo - przede wszystkim odwagę do spełniania swoich marzeń, nawet tych najmniejszych. Bo, uwaga, uwaga!, marzenia same się nie spełnią.
Kiedy zaczęłam studia miałam szczęście, że spotkałam odpowiednich ludzi. Takich, którzy jeszcze zapalili we mnie, a może tylko obudzili?, chęć działania. Rozmowy ze starszymi, przyglądanie się ich pracy i przysłuchiwanie się ich "mądrościom życiowym" pozwoliło mi zrozumieć czego oczekuję od studiów. A właściwie czego oczekuję od siebie.
Chcę robić w życiu coś dobrego. Chcę być najlepsza w tym co robię. Chcę mieć wiedzę i doświadczenie. Chcę próbować nowych rzeczy i odnosić sukcesy. Chcę BYĆ!
A Ty, weź to swoje piwo, idź na koncert i wróć za parę dni. Mam nadzieję, że przez ten czas przemyślisz kilka spraw.
____________________
Spodobał Ci się post?
Obserwuj mnie na Facebooku, Bloglovin i Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz