Ranek. Budzą mnie promienie słońca wpadające przez szyby. Otwieram jedno oko, potem drugie i leniwie się przeciągam. Wstaję i otwieram okno, wpuszczam do pokoju nie tylko ciepłe powietrze, ale też odgłosy budzącego się życia: szczekające psy, dzieci idące do przedszkola, uczniów stojących pod szkołą. Powiew wiatru i szum pierwszych listków na drzewach.
Idę do kuchni, wyglądam przez okno i dookoła widzę tylko zieleń. Zieleń wąwozu rozciągającego się pod moim blokiem. Przygotowuję sobie kanapki: bułeczka, masełko, liść sałaty, dalej wędlina, ser żółty i rzodkiewka. Zabieram talerz i idę do komputera. Jedząc te pyszności szybko przeglądam ulubione blogi i w międzyczasie szykuję ubrania do wyjścia. Jeansy, koszula, chusta na szyję, powinno być dobrze. Po śniadaniu robię makijaż. Ostatnie pociągnięcie szminką i szybko się przebieram. Kilka kropli ulubionych perfum, okulary przeciwsłoneczne na nos i cienka kurtka. Wychodzę.
Po drodze słyszę nieśmiały śpiew ptaków i nadjeżdżające autobusy. Jadą tak lekko, tak wiosennie. Naprawdę słyszę różnicę w jeździe autobusów wiosną i zimą,
Na zajęciach zamiast słuchać głosu wykładowców, słuchamy odgłosów za oknem, a w przerwach między zajęciami wygrzewamy się na dworze.
Po zajęciach jadę do domu. Dzień jest taki długi, jeszcze tyle rzeczy przede mną! Ale najpierw obiad. Zawsze razem, bo to jeden z nielicznych momentów w ciągu dnia, kiedy mamy dla siebie chwilę. Potem wychodzimy na krótki spacer, siadamy na ławce w wąwozie i tak po prostu cieszymy się chwilą. Do głowy wpadają mi pomysły na nowe teksty i projekty, które pozwolą zebrać trochę dobrych wspomnień.
W domu siadam do komputera i piszę, piszę, piszę. Szukam inspiracji i planuję podbój świata. Na wiosnę zawsze jest mi łatwiej - głowa robi się otwarta i bezkrytycznie chłonie nowe pomysły. Ciężko mnie wtedy zatrzymać - to mój ulubiony stan.
Robię sobie przerwę od komputera i przebieram się w dresy. Wychodzę z domu i biegnę. Jeszcze nie wiem gdzie, ale to nie ma znaczenia. Niecierpliwie czekam na pierwsze krople potu, które po biegu są dla mnie niczym trofeum. Z ciężkimi nogami wracam i od razu idę pod prysznic. To uczucie po biegu, którego nie da się zmyć w strumieniach wody. Już nie mogę doczekać się kolejnego treningu!
Dzień powoli dobiega końca, słońce chowa się za horyzontem. Przez okno znowu wpadają jego promienie, tym razem wściekle pomarańczowe.
To był dobry dzień.
Idę do kuchni, wyglądam przez okno i dookoła widzę tylko zieleń. Zieleń wąwozu rozciągającego się pod moim blokiem. Przygotowuję sobie kanapki: bułeczka, masełko, liść sałaty, dalej wędlina, ser żółty i rzodkiewka. Zabieram talerz i idę do komputera. Jedząc te pyszności szybko przeglądam ulubione blogi i w międzyczasie szykuję ubrania do wyjścia. Jeansy, koszula, chusta na szyję, powinno być dobrze. Po śniadaniu robię makijaż. Ostatnie pociągnięcie szminką i szybko się przebieram. Kilka kropli ulubionych perfum, okulary przeciwsłoneczne na nos i cienka kurtka. Wychodzę.
Po drodze słyszę nieśmiały śpiew ptaków i nadjeżdżające autobusy. Jadą tak lekko, tak wiosennie. Naprawdę słyszę różnicę w jeździe autobusów wiosną i zimą,
Na zajęciach zamiast słuchać głosu wykładowców, słuchamy odgłosów za oknem, a w przerwach między zajęciami wygrzewamy się na dworze.
Po zajęciach jadę do domu. Dzień jest taki długi, jeszcze tyle rzeczy przede mną! Ale najpierw obiad. Zawsze razem, bo to jeden z nielicznych momentów w ciągu dnia, kiedy mamy dla siebie chwilę. Potem wychodzimy na krótki spacer, siadamy na ławce w wąwozie i tak po prostu cieszymy się chwilą. Do głowy wpadają mi pomysły na nowe teksty i projekty, które pozwolą zebrać trochę dobrych wspomnień.
W domu siadam do komputera i piszę, piszę, piszę. Szukam inspiracji i planuję podbój świata. Na wiosnę zawsze jest mi łatwiej - głowa robi się otwarta i bezkrytycznie chłonie nowe pomysły. Ciężko mnie wtedy zatrzymać - to mój ulubiony stan.
Robię sobie przerwę od komputera i przebieram się w dresy. Wychodzę z domu i biegnę. Jeszcze nie wiem gdzie, ale to nie ma znaczenia. Niecierpliwie czekam na pierwsze krople potu, które po biegu są dla mnie niczym trofeum. Z ciężkimi nogami wracam i od razu idę pod prysznic. To uczucie po biegu, którego nie da się zmyć w strumieniach wody. Już nie mogę doczekać się kolejnego treningu!
Dzień powoli dobiega końca, słońce chowa się za horyzontem. Przez okno znowu wpadają jego promienie, tym razem wściekle pomarańczowe.
To był dobry dzień.
____________________
Spodobał Ci się post?
Obserwuj mnie na Facebooku, Bloglovin i Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz