30 marca 2015

Wszystkiego najlepszego!


Była sobota, szósty tydzień mojego pobytu w szpitalu. Nic nie wskazywało na to, żebym miała wrócić do domu. Weekendy w szpitalu są najgorsze - nic się nie dzieje, nie ma badań, nikt się nie kręci. Jedyna rozrywka to odwiedziny bliskich, na które czekałam jak na pierwszą gwiazdkę. O 17.30 przyszli.
D. wszedł do środka, a zaraz za Nim pojawiły się jeszcze dwie znajome twarze. Bardzo się ucieszyłam, bo przez ten czas większość znajomych nie znalazła czasu na odwiedziny. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się, że jeszcze długo zostanę w szpitalu, bo Małej Alicji się nie spieszy. Okazało się, że wieczorem Chłopcy planują imprezę - takie trochę pępkowe, chociaż jeszcze nic się nie urodziło. Każda okazja jest dobra, niech D. korzysta póki jeszcze może. Potem nie wiadomo jak będzie ;)
Ta krótka wizyta była jedną z najprzyjemniejszych. Totalnie mnie zrelaksowała, odstresowała i naładowała pozytywną energią. Jak się później okazało, całkiem sporą ilością energii. Przed wyjściem Nasi Przyjaciele obiecali, że wypiją za szybki poród, a D. zapowiedział, że nie jest pewien, o której uda Mu się jutro przyjść do szpitala.
"Nie ma sprawy Kochanie, baw się dobrze!"
To był jeden z tych momentów, kiedy mimo że zostajesz sam, uśmiechasz się do siebie pod nosem. Wszystko było dobrze.
Potem wróciła szpitalna rutyna: kolacja, prysznic, badanie KTG. Jeszcze tylko wizyta w toalecie i miałam kłaść się spać.
Ale tego nie zrobiłam.
Po wyjściu z łazienki lekko przerażona i blada jak ściana, nieśmiało zapukałam do pokoju zabiegowego. Tego wieczoru na dyżurze była moja ulubiona położna - przez prawie dwa miesiące zdążyłam poznać już wszystkie. "Chyba odeszły mi wody", wydukałam z obłąkanym uśmiechem na twarzy. Po krótkim badaniu zapadł wyrok: "jedziemy na górę" ("góra" była magicznym miejscem, do którego wszystkim nam się spieszyło, po ludzku - porodówka).
Była godzina 22. Położna dała mi chwilę na spakowanie swoich rzeczy i powiadomienie bliskich. Zadzwoniłam na Mamy, która obiecała, że zaraz przyjedzie. Jedną ręką trzymałam telefon, drugą próbowałam się pakować, ale okazało się, że przez sześć tygodni zadomowiłam się w szpitalu na tyle, że miałam co najmniej dwa razy więcej rzeczy niż kiedy przyszłam pierwszego dnia ze skierowaniem. Zaraz potem zadzwoniłam do D.
Oboje byliśmy tak spanikowani, że nie wiedzieliśmy co robić. Ostatecznie stanęło na tym, że Pan nie-Mąż zostaje z kolegami, przyjeżdża moja Mama, a jak coś będzie się działo jesteśmy w kontakcie.
W tej samej chwili sytuacja na domówce wyglądała mniej więcej tak:
-Patrycji odeszły wody.
-I co teraz?
-Nie wiem.
-Sprawdźmy w Internecie. (tutaj grupa wstawionych chłopaków sprawdza w Internecie o co chodzi z tym całym porodem).
-Od odejścia wód to jeszcze w chuj czasu może minąć do porodu...
-No to wypijmy!
Tej nocy nie urodziłam. Mamę odesłałam do domu, D. też powiadomiłam, że na razie cisza.
W niedzielę z samego rana zaczęły się przygotowania. Nakłucia, wenflon (pierwszy w życiu!) i badania. O ósmej podłączono mi kroplówkę na wywołanie porodu, bo przez całą noc nic się nie wydarzyło.
O 10 ból był nie do wytrzymania i nie mogłam już leżeć. Zapytałam położną czy mogę sobie pochodzić, a Mamę poprosiłam, żeby zadzwoniła do D.
Momentami skurcze były tak silne, że nogi same uginały się pode mną, jakby ktoś bił mnie kijem pod kolanami. Kiedy wyszłam na korytarz zobaczyłam D. Nie wiem kto z nas był bardziej blady i przerażony, ale jeszcze próbowałam rozładować atmosferę.
-Zobacz jaką mam brzydką koszulę! (była okropna: dużo za duża, sięgała mi do kostek i była tak biała, że wpadała w błękit)
Cisza.
-I nogi mam nieogolone! Nie przygotowałam się, że dzisiaj będę rodzić!
Cisza.
Po kolejnym skurczu, który prawie mnie przewrócił, D. kazał mi usiąść. Zamiast tego poszłam do położnej i powiedziałam, że to chyba JUŻ.
-Nie, nie. To za wcześnie, na pewno Pani nie rodzi. No dobrze, proszę za mną, zbadam Panią.
-O Boże, Pani rodzi!
A nie mówiłam?
Od 10.30 do 11.15 niewiele pamiętam. Poszło szybko i trochę bolało, ale za nic nie potrafię sobie dzisiaj przypomnieć jak bardzo.
Wiem tylko, że od tamtej pory już nic nie jest takie same.

Dzięki Chłopaki, że wypiliście za szybki poród!

Dziękuję Kochanie za wszystko!

Wszystkiego najlepszego Maluszku!
____________________

 Spodobał Ci się post?
 Obserwuj mnie na Facebooku, Bloglovin i Instagramie

   photo eb6c52ee-49d5-4502-931c-b172004e37d9_zps95768ea8.png photo 2e589100-882d-4dc1-8f0a-506fabf2170c_zpsf92bc34c.png photo 95de5575-1741-4270-ae6e-0453807dd415_zps617a52c0.png

25 marca 2015

A gdzie Twoja radość życia?


Słońce wpadające przez okno. Ciepła herbata w ulubionym kubku. Pocałunek na dzień dobry. Chrupiące tosty z ciągnącym serem. Śpiew ptaków. Pierwsza kąpiel w jeziorze w wakacje. Odgłosy wiosny dochodzące zza okna. Nowy odcinek ulubionego serialu. Fajny film w telewizji. Zwycięstwo ukochanej drużyny. Upominek bez okazji. Pierwsza wiosenna kanapka z rzodkiewką i sałatą. Odwołane zajęcia na uczelni. Fajna fotka wrzucona na Instagram. Nowy wpis na blogu. Spotkanie ze znajomymi. Wyjście do kina. Zaliczone kolokwium. Pyszny obiad. Wolny dzień. Czytanie książek na dworze. Wyjście na basen. Uczucie po bieganiu. Piękny makijaż. Świetne buty znalezione na wyprzedaży. Wieczór spędzony tylko z Ukochanym. Piwo i chipsy do filmu. Jego uśmiech. Szybka jazda samochodem. Piękny manicure. Opalone ciało. Ciężki trening. Impreza ze starymi znajomymi. Nocny powrót taksówką. Domowe ciasto od teściowej. Twarożek na śniadanie. Idealny odcień szminki. Uśmiech nieznajomego. Soczysty zapach nowego żelu pod prysznic. Długa kąpiel w pianie. Zapachowe świece. Zimny kefir w upalny dzień. Świeże truskawki. Dzień spędzony przy grach komputerowych. Ciepłe skarpetki w zimowy wieczór. Słodkości od Ukochanego. Udana impreza, na którą nie chciało Ci się iść. Świąteczne piosenki w grudniu. Leniwy poranek. Gorące kakao na śniadanie. Uczucie, kiedy lubisz swoje odbicie w lustrze. Kebab w środku nocy. Spaghetti. Frytki. Sernik. Nowy dzwonek w telefonie. Świeże kwiaty. Seksowna bielizna. Spadające gwiazdy. Marzenia snute z bliską osobą. Nowy tatuaż. Kreskówki w weekendowe poranki. Shake czekoladowy. Pierwsze "kocham Cię". Idealne jeansy. Miłość w oczach ukochanej osoby. Nowa torebka. Uczucie ekscytacji. Zupa pomidorowa. Uśmiech dziecka. Stare piosenki. Pełna skarbonka. Ładne ciuchy po domu. Nowe kapcie. Nowe książki. Szczęście bliskiej osoby. Czapka, która ładnie na Tobie wygląda. Nowe perfumy. Piękne etui na telefon. Idealnie ułożone włosy. Szorty w upalny dzień. Weekend na działce. Rodzinne spotkanie, na którym wszyscy się śmieją. Pierwszy śnieg. Burza w środku lata. Okulary przeciwsłoneczne. Piwo w plenerze. Beztroski czas.

A Ty gdzie odnajdujesz spokój i radość życia?



____________________
 Spodobał Ci się post? 
 Obserwuj mnie na Facebooku, Bloglovin i Instagramie
    photo eb6c52ee-49d5-4502-931c-b172004e37d9_zps95768ea8.png photo 2e589100-882d-4dc1-8f0a-506fabf2170c_zpsf92bc34c.png photo 95de5575-1741-4270-ae6e-0453807dd415_zps617a52c0.png

21 marca 2015

Share Week 2015 - ulubione blogi


Już prawie, prawie się spóźniłam!
Dzisiaj jest ostatni dzień Share Week 2015. Akcja jest organizowana przez Andrzeja z JestKultura i polega na polecaniu swoich ulubionych Blogerów. Fajna sprawa, bo możemy pokazać kto nas inspiruje, kto daje nam kopa motywacji i poznać innych wartościowych Autorów.
Tutaj znajdziecie zasady tegorocznej edycji - zachęcam Was do zapoznania się z nimi, a może sami stworzycie swoją polecajkę :)
Czytam dużo blogów, dlatego ciężko mi wybrać swoje ulubione. Tworząc listę starałam się nie zastanawiać za długo i wybrać tych, którzy przyjdą mi do głowy jako pierwsi. Kolejność nie ma znaczenia.

MOJE POLECENIA
  • MALVINA PE. - Uwielbiam tę dziewczynę i z niecierpliwością czekam na każdy nowy wpis. Malvina ma cięty język, nie boi się tematów tabu, a przy tym Jej styl pisania nie pozwala odejść od monitora póki nie doczytamy do końca. Jest genialnym obserwatorem świata i często sprawia, że brakuje mi słów do skomentowania i jeszcze długo po przeczytaniu myślę nad Jej słowami. Bezbłędna!
  • KAMERALNA - całkowite przeciwieństwo Malviny. Dorota wydaje się być bardzo ciepłą osobą, a Jej blog zawsze napełnia mnie spokojem. Teksty są wyważone, "spokojne", dopracowane w każdym calu. Zdjęcia Doroty są cudowne i napawają mnie zazdrością, że ja nie potrafię obsłużyć aparatu. Lubię tam zaglądać właśnie dla tej sielanki, żeby uspokoić myśli i trochę się odciąć.
  • STAY FLY - jeden z nielicznych męskich blogów, które czytam. Bardzo lubię poczucie humoru Janka i myślę, że moglibyśmy się nieźle dogadać ;) Porusza przeróżne tematy, często stawia przed sobą wyzwania i ma lekkie pióro - dla mnie super!
Mam nadzieję, że sprawdzicie moje typy i w komentarzach podeślecie co Wy lubicie czytać. Ostatnio mam bardzo mało czasu i moja lista zaległości (na każdym polu) stale rośnie, ale w wolnej chwili chętnie sprawdzę Wasze polecenia.
Obiecuję też, że w końcu pojawi się jakiś normalny wpis, ale chyba będę musiała siedzieć nad tym nocami ;)


____________________ 

 Spodobał Ci się post?
 Obserwuj mnie na Facebooku, Bloglovin i Instagramie

   photo eb6c52ee-49d5-4502-931c-b172004e37d9_zps95768ea8.png photo 2e589100-882d-4dc1-8f0a-506fabf2170c_zpsf92bc34c.png photo 95de5575-1741-4270-ae6e-0453807dd415_zps617a52c0.png

12 marca 2015

Wiosenne przyjemności


Ranek. Budzą mnie promienie słońca wpadające przez szyby. Otwieram jedno oko, potem drugie i leniwie się przeciągam. Wstaję i otwieram okno, wpuszczam do pokoju nie tylko ciepłe powietrze, ale też odgłosy budzącego się życia: szczekające psy, dzieci idące do przedszkola, uczniów stojących pod szkołą. Powiew wiatru i szum pierwszych listków na drzewach.
Idę do kuchni, wyglądam przez okno i dookoła widzę tylko  zieleń. Zieleń wąwozu rozciągającego się pod moim blokiem. Przygotowuję sobie kanapki: bułeczka, masełko, liść sałaty, dalej wędlina, ser żółty i rzodkiewka. Zabieram talerz i idę do komputera. Jedząc te pyszności szybko przeglądam ulubione blogi i w międzyczasie szykuję ubrania do wyjścia. Jeansy, koszula, chusta na szyję, powinno być dobrze. Po śniadaniu robię makijaż. Ostatnie pociągnięcie szminką i szybko się przebieram. Kilka kropli ulubionych perfum, okulary przeciwsłoneczne na nos i cienka kurtka. Wychodzę.
Po drodze słyszę nieśmiały śpiew ptaków i nadjeżdżające autobusy. Jadą tak lekko, tak wiosennie. Naprawdę słyszę różnicę w jeździe autobusów wiosną i zimą,
Na zajęciach zamiast słuchać głosu wykładowców, słuchamy odgłosów za oknem, a w przerwach między zajęciami wygrzewamy się na dworze.
Po zajęciach jadę do domu. Dzień jest taki długi, jeszcze tyle rzeczy przede mną! Ale najpierw obiad. Zawsze razem, bo to jeden z nielicznych momentów w ciągu dnia, kiedy mamy dla siebie chwilę. Potem wychodzimy na krótki spacer, siadamy na ławce w wąwozie i tak po prostu cieszymy się chwilą. Do głowy wpadają mi pomysły na nowe teksty i projekty, które pozwolą zebrać trochę dobrych wspomnień.
W domu siadam do komputera i piszę, piszę, piszę. Szukam inspiracji i planuję podbój świata. Na wiosnę zawsze jest mi łatwiej - głowa robi się otwarta i bezkrytycznie chłonie nowe pomysły. Ciężko mnie wtedy zatrzymać - to mój ulubiony stan.
Robię sobie przerwę od komputera i przebieram się w dresy. Wychodzę z domu i biegnę. Jeszcze nie wiem gdzie, ale to nie ma znaczenia. Niecierpliwie czekam na pierwsze krople potu, które po biegu są dla mnie niczym trofeum. Z ciężkimi nogami wracam i od razu idę pod prysznic. To uczucie po biegu, którego nie da się zmyć w strumieniach wody. Już nie mogę doczekać się kolejnego treningu!
Dzień powoli dobiega końca, słońce chowa się za horyzontem. Przez okno znowu wpadają jego promienie, tym razem wściekle pomarańczowe.
To był dobry dzień.


____________________
 Spodobał Ci się post?
 Obserwuj mnie na Facebooku, Bloglovin i Instagramie 

   photo eb6c52ee-49d5-4502-931c-b172004e37d9_zps95768ea8.png photo 2e589100-882d-4dc1-8f0a-506fabf2170c_zpsf92bc34c.png photo 95de5575-1741-4270-ae6e-0453807dd415_zps617a52c0.png

8 marca 2015

Marzenia same się nie spełnią


Mam sporo marzeń. Właściwie mam cały zeszyt zapisany rzeczami, których w życiu pragnę i tyle samo niespisanych pomysłów w głowie. Niektóre są małe, inne duże. Łatwe i trudne do spełnienia. Wymagające odrobiny pracy i takie niezależne ode mnie, choć tych ostatnich staram się mieć jak najmniej.
Ostatnio przypomniałam sobie, jakie były moje marzenia związane z dorosłością. Najpierw chciałam być listonoszem. Nie nauczycielką, lekarzem czy aktorką, jak moje koleżanki. Wyobrażałam sobie, że chodzę z ogromną torbą na ramieniu i roznoszę listy. W przedszkolu myślałam, że to naprawę świetna praca! W podstawówce często bawiłam się z koleżanką w bibliotekę. Robiłyśmy specjalne karty i wkładałyśmy je do każdej książki. Miałyśmy pieczątki i przybijałyśmy je, kiedy książka została "wypożyczona". Potem zaczęłam myśleć poważniej. Padło na dziennikarstwo. Długo się tego trzymałam, aż pojawiła się psychologia. To były moje dwa największe marzenia. Szukałam informacji jak zostać psychoterapeutą i mimo długiej drogi, jaka miała być wtedy przede mną, w głowie już miałam obraz jak cudownie będzie mieć własny gabinet i pomagać innym.
Nagle jednak wszystko się zmieniło. Zbliżała się matura, a ja przestraszyłam się, że sobie nie poradzę i nie dostanę się na wymarzony kierunek. Zero pewności siebie, całkowita rezygnacja i w efekcie nawet nie spróbowałam złożyć dokumentów o przyjęcie. Możecie sobie wyobrazić, jakie było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałam się, że koleżanka z klasy, która miała podobne wyniki do moich dostała się na psychologię? Było tak blisko, wystarczyło spróbować! Zaryzykować i zawalczyć o swoje marzenia! Nie miałam przecież nic do stracenia, ale kiedy się ocknęłam było już za późno. Mogłam tylko iść dalej drogą, którą wybrałam i do dzisiaj błąkać się bez celu, bo przecież "im dalej w las, tym ciemniej".
Chodzi o to, że nie warto czekać aż marzenia same się spełnią - trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć działać. Trzeba uwierzyć w siebie, bo to od nas zależy ile będziemy warci i czy uda nam się dojść do celu.
Dzisiaj już wiem, że potrafiłam stawić czoła różnym wyzwaniom i czuję, że poradzę sobie z kolejnymi. Wiem na ile mnie stać i ile potrafię poświęcić dla sprawy, która mnie zachwyci i pochłonie wszystkie myśli. Coraz mniej boję się zaryzykować, bo zazwyczaj mam niewiele do stracenia.


I Ty też możesz dzisiaj zacząć żyć tak, jak zawsze chciałeś!


____________________ 

 Spodobał Ci się post? 
Obserwuj mnie na Facebooku, Bloglovin i Instagramie

   photo eb6c52ee-49d5-4502-931c-b172004e37d9_zps95768ea8.png photo 2e589100-882d-4dc1-8f0a-506fabf2170c_zpsf92bc34c.png photo 95de5575-1741-4270-ae6e-0453807dd415_zps617a52c0.png

5 marca 2015

Dlaczego chorowanie może być fajne


Nawet nie wiem kiedy zleciał ten tydzień! W poniedziałek D. wysłał mnie do lekarza i okazało się, że w moim gardle już od tygodnia hula jakaś infekcja. W połączeniu z antybiotykiem całkiem mnie rozłożyło i nawet nie miałam głowy, żeby cokolwiek napisać. I gdyby nie to, że naprawdę czułam się tak fatalnie, że byłam w stanie jedynie leżeć i patrzeć w sufit, to nawet ucieszyłabym się z tej choroby i tygodniowego zwolnienia.
Miałam tyle planów! Tyle pomysłów, jak wykorzystać wolne chwile!
  • ODPOCZYNEK - miałam sobie odpocząć. Plan zajęć w nowym semestrze mnie nie rozpieszcza, do tego treningi i wizyty u fizjoterapeuty też zabierają sporo czasu. Przez ostatnie dwa tygodnie co drugi dzień w całości spędzałam poza domem, dlatego ten tydzień chciałam wykorzystać na małą regenerację i załapanie nowej energii. Już, już odczuwałam więcej motywacji... i bum. Zostałam pokonana przez wirusa.
  • KSIĄŻKI, dużo książek - chciałam trochę nadgonić zaczęte pozycje książkowe. Ciągle z tym walczę, ale wiecznie mam niedokończone książki i zabieram się za kolejne. W tej chwili "czytam" chyba 6 książek, a naprawdę bardzo chciałabym skupić się na jednej. No, maksymalnie dwóch. Dlatego też miałam nadzieję, że chwile spokoju wykorzystam na ich doczytanie, ale kiedy tylko czułam się trochę lepiej starałam się zrobić kilka ważniejszych rzeczy (takich, które kłóciły się z ideą odpoczynku... #kuradomowa), a kiedy czułam się gorzej... Cóż, męczyłam się nawet siedzeniem.
  • FILMY, SERIALE - chciałam sobie pooglądać zaległe filmy i sprawdzić jakiś nowy serial. Nie udało się, ponieważ serial musiałabym najpierw ściągnąć (za duży wysiłek), a na filmie musiałabym się skupić. Niestety, jedyne produkcje na jakich potrafiłam się skupić przez te kilka dni to "Szkoła", "Szpital" i "Ukryta prawda" (Kochanie, nie czytaj tego!)...
  • PLANY na przyszłość - wciąż chodzi mi po głowie kilka pomysłów, które wymagają głębszego zastanowienia, zaplanowania. Chciałam poświęcić tym sprawom trochę czasu, przemyśleć je i... zabrać się do roboty. Jak zwykle, życie weryfikuje nasze plany i mimo że powinnam zająć się tym już dawno, znowu musiałam odłożyć je na niewiadome "później".
  • BLOG, blogasek - chciałam popracować nad kreatywnością (sprawdzam nowy, podobno skuteczny sposób... ekhem. chciałam go sprawdzić), napisać kilka nowych tekstów, przejść na własną domenę, zająć się nim tak po prostu. Nie wyszło.

Dobra, przyznaję się. Tekst miał mieć trochę inną formę. Do tej pory siedzenie w domu z zasmarkanym nosem wykorzystywałam na te cudowne rozrywki, na które zazwyczaj nie mogę sobie pozwolić z powodu braku czasu. Ale, ale... Tym razem okazało się, że nie wiem co to znaczy naprawdę chorować i niestety nie udało mi się sprawić, aby było fajnie. #smuteczek
Obiecuję (sobie, ale na forum publicznym wszelkie obietnice nabierają większego znaczenia), że jak tylko wyzdrowieję biorę się do roboty. Poważnie!!!


____________________ 

 Spodobał Ci się post? Obserwuj mnie na Facebooku, Bloglovin i Instagramie 

   photo eb6c52ee-49d5-4502-931c-b172004e37d9_zps95768ea8.png photo 2e589100-882d-4dc1-8f0a-506fabf2170c_zpsf92bc34c.png photo 95de5575-1741-4270-ae6e-0453807dd415_zps617a52c0.png