Siedzę przed komputerem już ponad dwie godziny. Wpatruję się w ekran i od czasu do czasu przełączam na pustą stronę Worda z migającym kursorem. "Napisz coś. Napisz coś. Napisz coś!". Nie mogę wymyślić ani jednego sensownego zdania. Za każdym razem, gdy coś skleję, zaraz to kasuję i piszę od nowa. Czasem innymi słowami, a czasem dokładnie tak samo jak wcześniej.
Włączam Facebooka. Jak na złość nie ma żadnych nowych powiadomień ani wiadomości, ani nawet jakiegoś zaproszenia do znajomych od kogoś, kogo widziałam raz w życiu na oczy. Zjeżdżam w dół w poszukiwaniu inspirujących linków, zdjęć czy czegokolwiek. Czegokolwiek, na czym mogłabym chociaż chwilę zawiesić oko i zająć czymś myśli. Pusto.
Włączam Groupon. W chwilach kiedy mam trochę czasu i nie mam pomysłu (albo siły) na coś konkretnego przeglądam kolejne oferty na odkurzacze, szczoteczki do zębów albo majtki od projektanta. I chociaż raz udało mi się znaleźć to, czego szukałam. Puder ryżowy, podobno ekstra dla cery tłustej i mieszanej, sprawdzę i dam znać. Po szybkich zakupach znowu przełączam się na Facebooka. Dalej nic.
Pora na Instagram, jakąś godzinę temu wrzuciłam zdjęcie jak próbuję pisać licencjat. Są na nim ciasteczka Oreo i fajny kubek, który dostałam od Narzeczonego, na pewno będą lajki! Guzik, znowu nic. Przecież wszyscy lubią Oreo i ładne kubki! Nikt nie chce się łączyć w bólu pisania pracy licencjackiej? Dzięki...
Głowa mi pęka, zatoki zaraz eksplodują i jeszcze te zawroty głowy. Ledwo widzę na oczy, ale zamiast położyć się i czekać aż to wszystko minie, uparłam się, że zrobię coś pożytecznego, że nie będę tak marnowała czasu na głupoty. W końcu wiosna, słońce (akurat nie dzisiaj), dużo energii i zapału do robienia nowych rzeczy nie pozwalają mi zakopać się pod kołdrą. Tylko, że pisanie licencjatu mi nie idzie. Już nawet wyłączyłam Worda, chociaż po części mogę być zadowolona. Napisałam z pół strony czegoś, o czym nie mam pojęcia i nie pójdę na seminarium z "pustą ręką".
Potem weszłam na bloga, bo szukałam wpisu z cytatem ze "Smażonych zielonych pomidorów". Uwielbiam tę książkę, serio. Kiedy już to znalazłam i rzuciłam okiem na kilka bardzo entuzjastycznych zdań z innych postów, pomyślałam, że dzisiaj też coś dla Was napiszę. Coś fajnego, z energią i pobudzającego do działania. Coś, co da Wam i mi kopa na cały dzień i sprawi, że dobrze wykorzystamy nasz czas. Przypomniało mi się, że rano oglądałam snapy Majewskiego, wiecie Majewski Trenuje. Fajny chłopak. Straszny śmieszek, ale w sumie dobrze gada. Mówił, że można osiągnąć wszystko, żeby nie zważać na to, że ktoś się z nas śmieje, tylko iść do przodu i robić swoje. Chciałam to rozwinąć, dodać coś od siebie, zmotywować Was trochę...
Niestety, jedyne czym mogę Was dzisiaj ugościć to mała rada:
w poniedziałki lepiej zostańcie w łóżku.
____________________
Spodobał Ci się post?
Obserwuj mnie na Facebooku, Bloglovin i Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz