Kiedy byłam mała, Rodzice zawsze powtarzali, że trzeba mówić "dzień dobry", "dziękuję", "proszę", itd. Jak to rodzice, wiadomo. Potem była szkoła, gdzie również uczono uprzejmości dla wszystkich, a szczególnie dla starszych. Bardzo długo się tego trzymałam. Zawsze byłam grzeczna i miła, kłaniałam się wszystkim sąsiadom, a kiedy ktoś nie usłyszał mojego "dzień dobry" powtarzałam nawet i trzy razy. Żeby tylko nikt nie pomyślał, że jestem niewychowana albo gburowata. Nigdy nie powiedziałam nikomu, że jest gruby, brzydki ani nawet, że źle w czymś wygląda. Kiedy koleżanki z klasy żaliły się, że "ojej, jaka ja jestem gruba/brzydka/głupia/etc.", ja zawsze je pocieszałam "nie, no co Ty, wcale tak nie jest", bo tego właśnie ode mnie oczekiwały. Zawsze pozwalałam ściągać ode siebie na sprawdzianach, chociaż nie zawsze miałam ochotę. Przytakiwałam wszystkim, żeby było miło i przyjemnie, żeby nikogo nie urazić.
Jednak pewnego dnia, już na studiach, zrozumiałam, że nie da się zadowolić wszystkich jednocześnie. I nawet nie warto próbować. Warto za to być sobą i mieć własne zdanie, którego nie boimy się wypowiadać. Mi zajęło to wszystko trochę czasu i nawet teraz nie zawsze jest łatwo, ale głównie dlatego, że to ludzie mają problem ze szczerością innych. Pytają nas o zdanie, proszą o rady albo dzielą się z nami jakimś problemem, ale wcale nie oczekują prawdziwych rozwiązań czy spojrzenia kogoś z boku na całą sytuację. Chcą poklepania po plecach, pogłaskania po głowie i przytakiwania. Ewentualnie powiedzenia czegoś w stylu: będzie dobrze/samo się ułoży/dobrze mówisz - do wyboru zależnie od konkretnego przypadku.
Nawet nie zliczę ile razy usłyszałam "jak byłaś mała, to byłaś taka słodka i kochana" od kiedy przestałam chować się za maską grzecznej dziewczynki i zaczęłam wypowiadać własne zdanie bez obaw, że ktoś może uważać inaczej. Głównie od starszych, którzy nie mogą pogodzić się z tym, że ktoś ma inne zdanie.
A przecież posiadanie własnego zdania czy samodzielne myślenie nie oznacza niczego złego! Nie musimy nikogo obrażać ani narzucać innym swoich poglądów. Nie ma nic złego w tym, że dwoje ludzi ma inne potrzeby i w danej chwili myślą co innego. Najważniejsze to być ponad to i umieć pogodzić taki stan. Lubię słuchać opinii innych, jeśli mają argumenty mocniejsze niż "bo tak". To pozwala spojrzeć na sprawę inaczej, z innego punktu widzenia i czasem rzeczywiście wpływa na zmianę zdania.
Od kiedy przestałam obawiać się, że komuś nie spodoba się moje zdanie czy reakcja, jest mi dużo lżej i łatwiej. Jestem sobą i nie spinam się, że muszę zachować się tak czy inaczej i zadowolić wszystkich. Nie zawsze mam własne zdanie, nie zawsze też wychylam się z moją opinią, ale mam teraz pełną dowolność i swobodę. Nie zastanawiam się czy to się komuś spodoba czy nie, ale też staram się nadal robić wszystko z poszanowaniem innych. Jedno nie wyklucza drugiego!
Najbliżsi na pewno nie obrażą się, jeśli przyznasz się, że nie lubisz grać w kręgle i wolałbyś pójść na bilard. W każdej sytuacji można znaleźć dobre rozwiązanie :)
____________________
Spodobał Ci się post?
Obserwuj mnie na Facebooku, Bloglovin i Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz